Legendy

 

Legenda
Dlaczego bocian ma czerwony dziób i nogi

Dawno to było, dawno, zaraz po stworzeniu świata. Pan Bóg przez okienko niebieskie przyglądał się wspaniałemu dziełu stworzenia na ziemi. To wszystko było tak piękne i mądrze pomyślane, aby człowiekowi było tu dobrze. Ale potem Stwórca stał się niezadowolony, że stworzył gady takie jak węże, żaby, jaszczurki i inne.
Po namyśle postanowił i zebrał tę gadzinę w wielki skórzany wór i przywoławszy bociana kazał mu zanieść i wrzucić do przepaści na zatracenie. Jednocześnie przykazał, aby nie zaglądał do środka co niesie.
    Bocian wybił się w górę z workiem w dziobie. Jednak był ciekawy co tam jest w środku, bo coś się bez przerwy ruszało. Wreszcie zdjęty ciekawością usiadł na ziemi i zaczął rozwiązywać worek, aby zajrzeć choć jednym okiem do środka.
    W pewnej chwili rozwiązał, ale tak, że gady zaczęły wyskakiwać i kryć się w szczelinach, w trawie, pod kamienie. Bocian chciał łapać, ale nic nie pomogło, bo wszystko się rozleciało, a on stanął bezradny.
    Wtedy usłyszał z nieba głos Boga:
– Za to że nie wykonałeś mojego polecenia, będziesz zbierał gady do końca świata i będziesz się nimi żywił.
    W tej chwili bociana nogi i dziób stały się czerwone ze wstydu, że nie spełnił woli Bożej. A od tego czasu zbiera to gazdostwo, i tak będzie do końca świata.
 


Legenda o choince

Jak Pan Jezus się narodził, to nie tylko ludzie i zwierzęta szły do stajenki, aby się pokłonić, ale i drzewa liściaste, które rosły koło stajni kłaniały się i zaglądały do Pana Jezusa. Między tymi drzewami rósł i świerk, który też chciał się pokłonić, ale drzewa szemrały:
    -Nie chodź, bo Dzieciątko się przestraszy, bo jesteś kłujący !
I świerk stał bardzo zmartwiony, że nie zobaczy Dzieciątka z bliska. Zaczęły z niego kapać krople żywicy. Były to jego łzy, bo świerk płakał nad swoją dolą.
W tej chwili stała się rzecz dziwna. W pewnym momencie przyfrunął z nieba anioł, który przyniósł ze sobą wiele błyszczących gwiazd, którymi ubrał świerk.
Kiedy świerk pokłonił się Dzieciątku, to Ono bardziej wyciągało rączki do niego, niż do innych drzew.
 


Legenda
O pogardzonym chlebie

Dawno to było , kiedy jeszcze Święta Rodzina mieszkała w ubogim domku w Nazarecie. Pewnego razu zjawił się u nich żebrak, który poprosił nie o jałmużnę, ale o pieniądze. Gospodarze byli ludźmi ubogimi i na ten czas nie mieli w domu ani grosza. Matka Boża miała jeszcze kawałek chleba, który rozdzieliła na połowę i mały Jezus podał go dziadkowi. Ten schował chleb do kieszeni, niby podziękował i wyszedł.
Na drodze wezbrała w nim złość, że zamiast pieniędzy dostał kawałek chleba. Obracał go jakiś czas w kieszeni, a potem wyjął i cisnął daleko w krzaki. Jakie było jego zdziwienie, kiedy na drugi dzień rano, ubierał się w swojej ubogiej lepiance i w pewnym momencie namacał w kieszeni coś twardego. Okazało się, że okruchy chleba stały się grudkami złota. Żebrak wytrząsnął wszystko z kieszeni, zaniósł do złotnika i sprzedał.
    Nazajutrz znowu zjawił się w domku nazaretańskim, prosząc o wsparcie. Kiedy dostał kawałek chleba, owinął w szmatę i schował za pazuchę. Następnie schował w domu na dnie skrzyni. W czasie snu dręczyły go jakieś zjawy, które rzucały na niego okruchami złota.
Kiedy wyciągał ręce wszystko się oddalało się i ginęło. Gdy się obudził, najpierw pobiegł do skrzyni i wyciągnął zawiniątko. Drżąc szybko je rozwinął, ale okazało się , że w szmacie był tylko kawałek suchego chleba.   
 


Legenda
Roślina zwana „zaprzał”

Kiedy Pan Jezus chodził po ziemi i nauczał ludzi, to oni mu nie dawali spokoju. Całymi dniami i nocami chcieli jego słuchać. Tak było i wtedy. Po kilku dniach nauczania, jako człowiek czuł się bardzo zmęczony i postanowił pozostawić w wiosce apostołów.
Sam udał się na pola, między zboża. Tam na miedzy położył się na jakichś żółtych kwiatkach i od razu mocno zasnął.
    Ale Jego sen nie trwał długo. Oto zleciała się ogromna chmura pszczół, które ze złością zaczęły bzykać na śmiałka, który spoczywał na kwiatkach, z których zbierały miód.
Niektóre już chciały użądlić, bo krążyły coraz niżej.
    Po chwili Pan przebudził się i powstał. Wtedy pszczoły zamarły z przerażenia, ponieważ poznały kim był ten „człowiek”. Na pół zdrętwiałe z przerażenia pousiadały na miedzy i nie wiedziały co począć.
    Wtedy Chrystus zapytał:
– Czy naprawdę zbieracie tak dużo miodu z tych kwiatów, na których ja spocząłem?
Ale pszczoły zawstydziły się i powiedziały, że nie zbierają wcale, czyli zaparły się.
    Od tamtego czasu żadna pszczoła na tym kwiatku nie usiądzie, pomimo, że roślina wabi mocnym zapachem, a lud od wieków zwie ją zaprzał. Kiedy pszczoły się roją i lecą ze swoją matką, a w pobliżu zaprzału , znajdzie się człowiek lub zwierzę, to wtedy stają się napastliwe i mogą zażądlić na śmierć.
    Widocznie pamiętają zaparcie się swoich przodków.
 


Legenda o przyjściu na ziemię Matki Boskiej

  Ludzie wierzą , że w Dzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, Matka Boska schodzi z nieba na ziemię.
  Kiedyś biedna dziewczynka, którą macocha wypędziła z domu, spała w obórce i bardzo płakała nad swoim losem. Jedynym przyjacielem dziewczynki był pies, który ogrzewał ją swoim ciałem.
  Przytulona do sierści psa głośno pochlipywała.
  Matka Boska idąc przez pola usłyszała płacz dziewczynki i wtedy poszła na pola, nazrywała naręcze polnych kwiatów i wonnych ziół. Następnie przyszła do śpiącej dziewczynki i obsypała jej głowę kwiatami i ziołami. Dziewczynka przez sen uśmiechnęła się i przestała płakać, bo wiedziała że czuwa nad nią najlepsza z matek – Matka Boska.

 


LEGENDA O UŁOMNOŚCI LUDZKIEJ

   Łukasz Garncarzów nie chodził nigdy do kościoła. Zawsze mawiał, że w kościele się zaraz zgrzeszy. Ale Oleś Maćkowiak był to dobry sąsiad. Zawsze do Łukasza przychodził na pogawędki wieczorami i namawiał go do pójścia do kościoła.
  Wreszcie po wielu wysiłkach Łukasz ustąpił i którejś niedzieli poszli obaj na sumę. Łukasz stanął przy drzwiach pod chórem i gorąco zaczął się modlić. O dziwo coś niesamowitego zauważył, bo oto wyszedł ksiądz na pokropienie i zaśpiewał: „Asperges me”, a za księdzem wysunął się cichaczem z zakrystii diabeł z ogromnym zwojem pergaminu z wołowej skóry i gęsim piórem za uchem. Podczas kazania i mszy diabeł wciąż zapisywał: ktoś do kogoś szepnął, ktoś się oglądał, inny ziewał, jeszcze inny usypiał lub na modlitwie był roztargniony. To wszystko było na pergaminie zapisane. Wreszcie zapisał obydwie strony i stojąc pod amboną nie wiedział co zrobić.
  W końcu chwycił skórę w zęby, przydeptał nogami i zaczął ciągnąć. W tym momencie pergamin pękł na pół i wtedy Łukasz się roześmiał, że się diabłu nie udało. Wtedy szatan obejrzał się i na malutkim skrawku zapisał uczynek Łukasza. A Łukasz pomyślał z goryczą, że jednak zgrzeszył w kościele.
13 czerwca 1998 r.